Właściwie to nie wiem co sprawiło, że trafiłam do tego miasteczka. Czy tak chciało przeznaczenie? Jeżeli tak, przyjmę to z godnością. Będę żyć tak, jak mi pisano.
Zabierając w pośpiechu swoją torebkę ze stolika, wybiegłam jak oparzona z domu. Akurat dziś musiałam zaspać! Psia krew! Delia mnie chyba zabije.
Jechałam z zawrotną szybkością w stronę naszego sklepu. Cyferki na zegarku samochodowym zbyt szybko migały. Dlaczego czas musi pędzić w najmniej oczekiwanym momencie?
Zdyszana wpadłam do sklepu.
- Mel, no w końcu! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Dzwoniłam cały czas!
- Przepraszam, zaspałam ... a komórkę musiałam zostawić w domu. - mruknęłam wysypując zawartość torebki na blat. - To się nie powtórzy.
- Okej, wierzę ci. Peeta przywiózł dziś rano karton ze starociami. Pójdę kupić nam kawę, a ty w formie przeprosin wyłożysz to wszystko, jasne? - zaśmiała się nakładając na siebie płaszcz.
- Dobrze. - przytuliła mnie lekko i wyszła. Rozebrałam się z kurtki i przeszłam na zaplecze. Ciekawiło mnie co przywiózł Peeta. Wyciągnęłam z szufladki nóż, po czym otworzyłam pakunek.
Wyciągnęłam z niego kilka starych zdjęć, filiżanek, medali i co dziwnego, szmacianą lalkę. Zwykle takie rzeczy nie trafiały do nas. Ludzie zazwyczaj oddawali zabawki dla dzieci do przedszkoli i domów dziecka.
Ostrożnie zaczęłam wyciągać z pudła starocie i układać na wystawie. Nie powiem, niektóre były naprawdę piękne. Ciekawe skąd Peeta to ma.
Kiedy chwyciłam zabawkę, przeszedł mnie dziwny dreszcz. I to nie z zimna. Zaczęłam obracać w dłoni szmacianą lalkę. Nie różniła się niczym od takich, co kiedyś miałam. Westchnęłam tylko i ułożyłam ją na półce. Może ktoś ją kupi?
- Jak ci idzie?- usłyszałam za plecami głos Deli.
- W porządku. Wiesz może skąd Peeta to przywiózł? - zapytałam wstając i odbierając od przyjaciółki kawę.
- Nic nie mówił. Przyniósł tylko ten karton i wyszedł bez słowa. Ostatnio coś się z nim dzieje. Wiesz może o co chodzi? - pokiwałam przecząco głową i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam kobietę z dzieckiem, która podchodziła pod nasze drzwi.
- Chyba mamy klientkę. - powiedziałam wesoło i udałam się za ladę. Tak jak myślałam, kobieta weszła z małą dziewczynką do środka.
- Dzień dobry.
- Witamy. - odparła przyjaźnie Delia a ja skinęłam głową uśmiechając się lekko.
- Szukamy jakiejś zabawki dla Lily. Powiedz kochanie pani, co byś chciała. - podeszłam do dziecka i kucnęłam przy niej.
- Cześć, jestem Melinda. Chodź, poszukamy coś dla ciebie. - zagadałam i podałam jej rękę. Ta ochoczo ją złapała i razem przeszłyśmy do drugiego pomieszczenia.
- No to powiedz mi co byś chciała aniołku.
- Lalkę. - powiedziała nieśmiało, a jej wzrok powędrował na szafkę, którą przed chwilą zapełniłam.
- O taką. - wskazała paluszkiem na tą samą lalkę, która wywołała u mnie dreszcze. Uśmiechnęłam się do niej i sięgnęłam po zabawkę. Gdy tylko moje palce zetknęły się z tkaniną, na powrót poczułam ten dziwny dreszcz. Lecz tym razem na tym się nie skończyło.
Nagle wszystko pociemniało, a głowa stała się cięższa od reszty ciała. Osunęłam się na ziemię i usłyszałam krzyk dziewczynki.
Przed oczami migały mi obrazki z ogromną szybkością. Rozpoznawałam co drugi, trzeci. W szczególności przedstawiały mnie jako małą dziewczynkę oraz moją babcię. Oprócz tego, wokół nas były jakieś zamazane postacie. Starałam się je zidentyfikować ale nic z tego. Widziałam tylko zamazane poświaty światła.
Z tego transu wyrwał mnie ścisk na nadgarstku.
Z głośno dudniącym sercem podniosłam głowę do góry. Stał nade mną Peeta, a za nim przerażona Delia. Gdy zauważyła, że już w miarę kontaktuję, uścisnęła mnie mocno. Z trudem oddałam gest. Nadal kręciło mi się w głowie.
- Mel, co się dzieje? Byłaś taka blada i nieprzytomna. - wyrzucała z siebie, a mój wzrok powędrował na przyjaciela. Wyglądał tak ... jakby był z czegoś zadowolony. Uśmiechnął się do mnie słabo i pomógł wstać.
- Co widziałaś? - szepnął mi do ucha, a ja zdziwiona spojrzałam na niego. Skąd on ...
- Zaufaj mi. Wiem co ci jest. - wzięłam głęboki wdech i również cicho odpowiedziałam:
- Głównie to ... siebie samą. Ale wokół mnie były jakieś zamazane postacie.
- Tylko tylko tyle widziałaś? - pokiwałam twierdząco głową. Chciałam się go zapytać o co chodzi, ale Delia podeszła do nas.
- Może pojedziesz do domu odpocząć? Nadal jesteś taka blada.
- Ale będziesz sama.
- Dam radę. Zadzwonię najwyżej po Neda i pomoże mi poukładać nowe rzeczy na wystawie. Przyda ci się odpoczynek.
- No ... no dobrze. W razie czego dzwoń. - przytuliłyśmy się i razem z przyjacielem wyszłam ze sklepu. Nadal trzymał mnie pod ramię. I byłam mu za to wdzięczna. Nie byłam pewna, czy jak stanę sama, to nie przywitam się z chodnikiem.
-Powiesz mi o co chodzi? - zapytałam słabym głosem siadając na miejscu pasażera.
- To jeszcze nie ten czas. Zaufaj mi, a wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się pocieszająco i odpalił silnik.
- Tak w ogóle, to skąd się wziąłeś w sklepie? Przecież miałeś mieć wykłady.
- Przeczucie Mel. Przeczucie. A tego nie powinno się ignorować. I jak widać, nie zawiodło mnie.
Przez resztę drogi nic nie mówiliśmy. Zamknęłam oczy i choć na moment chciałam odpłynąć w krainę snów.
Kiedy samochód się zatrzymywał, pomyślałam, że jesteśmy już w domu. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Nie byliśmy na miejscu. Przed nami rozciągał się sznurek innych aut. Zaciekawiona wyszłam ze środka na zewnątrz. To samo uczynił Peeta. Spojrzeliśmy na siebie pytająco i ramię w ramię ruszyliśmy na przód.
Jak się później okazało, był wypadek. Tir wjechał na osobówkę. Z tego co usłyszałam od spanikowanych ludzi, syn i matka trafili do szpitala, a ojca reanimują.
W jednym momencie znów poczułam kołowanie w głowie. Głośno oddychając oparłam się całym ciałem o Peetę. Ten złapał mnie mocno i nic m\nie mówiąc zaniósł do samochodu. Z jego małą pomocą usiadłam na siedzeniu. Z trudem zapytałam:
- Co się dzieje?
- To chyba teraz. Długo to będzie trwało? - on chyba nie mówił tego do mnie.
Po kilku minutach wszystko minęło. Zawroty głowy, mroczki przed oczami ... wszystko odeszło w niepamięć.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Peetę rozmawiającego z jakimś facetem. Był cały umazany we krwi. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na sanitariuszy, którzy zabezpieczali zwłoki. Zaraz! To ... to ... to ten facet, z którym rozmawia Peeta! Podeszłam, do nich z dudniącym sercem. Peeta położył dłonie na moich ramionach i wziąwszy wdech powiedział:
- Melinda, musisz wiedzieć coś, co zmieni całe twoje dotychczasowe życie. Ty .. ty widzisz duchy. Musisz im pomóc przejść na drugą stronę. W stronę światła. Ale nie bój się. Nie jesteś w tym sama. Ja też mam dar. Nie widzę co prawda duchów, ale je słyszę. Mel, Mel powiedz coś.
Naćpana Marzeniami: Fuck yeah! Rozdział dodany. ( W KOŃCU! ) Osobiście podoba mi się tak pół na pół. A Wam?
No to teraz mam zaciesz, bo kula13 będzie miała niezłe zadanie! :) Ciekawe co wymyśli? Heheh, wiem wredna jestem, ale co tam! No przecież liczą się chęci, prawda? Niech dziewczyna się wykaże! :*
Kto oglądał Zaklinaczkę? Jim w końcu odzyskał pamięć! Chwalmy ten dzień! Jak ja go chciałam stłuc, jak powiedział do Mel, że załatwi jej lekarza. Grr ... ale już jest sweet i zajebiście między nimi :)