26.04.2014

01. "Magiczne sztuczki"

                                                             


Właściwie to nie wiem co sprawiło, że trafiłam do tego miasteczka. Czy tak chciało przeznaczenie? Jeżeli tak, przyjmę to z godnością. Będę żyć tak, jak mi pisano.
Zabierając w pośpiechu swoją torebkę ze stolika, wybiegłam jak oparzona z domu. Akurat dziś musiałam zaspać! Psia krew! Delia mnie chyba zabije.
Jechałam z zawrotną szybkością w stronę naszego sklepu. Cyferki na zegarku samochodowym zbyt szybko migały. Dlaczego czas musi pędzić w najmniej oczekiwanym momencie?
Zdyszana wpadłam do sklepu.
- Mel, no w końcu! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Dzwoniłam cały czas!
- Przepraszam, zaspałam ... a komórkę musiałam zostawić w domu. - mruknęłam wysypując zawartość torebki na blat. - To się nie powtórzy.
- Okej, wierzę ci. Peeta przywiózł dziś rano karton ze starociami. Pójdę kupić nam kawę, a ty w formie przeprosin wyłożysz to wszystko, jasne? - zaśmiała się nakładając na siebie płaszcz.
- Dobrze. - przytuliła mnie lekko i wyszła. Rozebrałam się z kurtki i przeszłam na zaplecze. Ciekawiło mnie co przywiózł Peeta. Wyciągnęłam z szufladki nóż, po czym otworzyłam pakunek.
Wyciągnęłam z niego kilka starych zdjęć, filiżanek, medali i co dziwnego, szmacianą lalkę. Zwykle takie rzeczy nie trafiały do nas. Ludzie zazwyczaj oddawali zabawki dla dzieci do przedszkoli i domów dziecka.
Ostrożnie zaczęłam wyciągać z pudła starocie i układać na wystawie. Nie powiem, niektóre były naprawdę piękne. Ciekawe skąd Peeta to ma.
Kiedy chwyciłam zabawkę, przeszedł mnie dziwny dreszcz. I to nie z zimna. Zaczęłam obracać w dłoni szmacianą lalkę. Nie różniła się niczym od takich, co kiedyś miałam. Westchnęłam tylko i ułożyłam ją na półce. Może ktoś ją kupi?
- Jak ci idzie?- usłyszałam za plecami głos Deli.
- W porządku. Wiesz może skąd Peeta to przywiózł? - zapytałam wstając i odbierając od przyjaciółki kawę.
- Nic nie mówił. Przyniósł tylko ten karton i wyszedł bez słowa. Ostatnio coś się z nim dzieje. Wiesz może o co chodzi? - pokiwałam przecząco głową i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam kobietę z dzieckiem, która podchodziła pod nasze drzwi.
- Chyba mamy klientkę. - powiedziałam wesoło i udałam się za ladę. Tak jak myślałam, kobieta weszła z małą dziewczynką do środka.
- Dzień dobry.
- Witamy. - odparła przyjaźnie Delia a ja skinęłam głową uśmiechając się lekko.
- Szukamy jakiejś zabawki dla Lily. Powiedz kochanie pani, co byś chciała. - podeszłam do dziecka i kucnęłam przy niej.
- Cześć, jestem Melinda. Chodź, poszukamy coś dla ciebie. - zagadałam i podałam jej rękę. Ta ochoczo ją złapała i razem przeszłyśmy do drugiego pomieszczenia.
- No to powiedz mi co byś chciała aniołku.
- Lalkę. - powiedziała nieśmiało, a jej wzrok powędrował na szafkę, którą przed chwilą zapełniłam.
- O taką. - wskazała paluszkiem na tą samą lalkę, która wywołała u mnie dreszcze. Uśmiechnęłam się do niej i sięgnęłam po zabawkę. Gdy tylko moje palce zetknęły się z tkaniną, na powrót poczułam ten dziwny dreszcz. Lecz tym razem na tym się nie skończyło.
Nagle wszystko pociemniało, a głowa stała się cięższa od reszty ciała. Osunęłam się na ziemię i usłyszałam krzyk dziewczynki.
Przed oczami migały mi obrazki z ogromną szybkością. Rozpoznawałam co drugi, trzeci. W szczególności przedstawiały mnie jako małą dziewczynkę oraz moją babcię. Oprócz tego, wokół nas były jakieś zamazane postacie. Starałam się je zidentyfikować ale nic z tego. Widziałam tylko zamazane poświaty światła.
Z tego transu wyrwał mnie ścisk na nadgarstku.
Z głośno dudniącym sercem podniosłam głowę do góry. Stał nade mną Peeta, a za nim przerażona Delia. Gdy zauważyła, że już w miarę kontaktuję, uścisnęła mnie mocno. Z trudem oddałam gest. Nadal kręciło mi się w głowie.
 - Mel, co się dzieje? Byłaś taka blada i nieprzytomna. - wyrzucała z siebie, a mój wzrok powędrował na przyjaciela. Wyglądał tak ... jakby był z czegoś zadowolony. Uśmiechnął się do mnie słabo i pomógł wstać.
- Co widziałaś? - szepnął mi do ucha, a ja zdziwiona spojrzałam na niego. Skąd on ...
- Zaufaj mi. Wiem co ci jest. - wzięłam głęboki wdech i również cicho odpowiedziałam:
- Głównie to ... siebie samą. Ale wokół mnie były jakieś zamazane postacie.
- Tylko tylko tyle widziałaś? - pokiwałam twierdząco głową. Chciałam się go zapytać o co chodzi, ale Delia podeszła do nas.
- Może pojedziesz do domu odpocząć? Nadal jesteś taka blada.
- Ale będziesz sama.
- Dam radę. Zadzwonię najwyżej po Neda i pomoże mi poukładać nowe rzeczy na wystawie. Przyda ci się odpoczynek.
- No ... no dobrze. W razie czego dzwoń. - przytuliłyśmy się i razem z przyjacielem wyszłam ze sklepu. Nadal trzymał mnie pod ramię. I byłam mu za to wdzięczna. Nie byłam pewna, czy jak stanę sama, to nie przywitam się z chodnikiem.
 -Powiesz mi o co chodzi? - zapytałam słabym głosem siadając na miejscu pasażera.
 - To jeszcze nie ten czas. Zaufaj mi, a wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się pocieszająco i odpalił silnik.
- Tak w ogóle, to skąd się wziąłeś w sklepie? Przecież miałeś mieć wykłady.
- Przeczucie Mel. Przeczucie. A tego nie powinno się ignorować. I jak widać, nie zawiodło mnie.
Przez resztę  drogi nic nie mówiliśmy. Zamknęłam oczy i choć na moment chciałam odpłynąć w krainę snów.
Kiedy samochód się zatrzymywał, pomyślałam, że jesteśmy już w domu. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Nie byliśmy na miejscu. Przed nami rozciągał się sznurek innych aut. Zaciekawiona wyszłam ze środka na zewnątrz. To samo uczynił Peeta. Spojrzeliśmy na siebie pytająco i ramię w ramię ruszyliśmy na przód.
Jak się później okazało, był wypadek. Tir wjechał na osobówkę. Z tego co usłyszałam od spanikowanych ludzi, syn i matka trafili do szpitala, a ojca reanimują.
W jednym momencie znów poczułam kołowanie w głowie. Głośno oddychając oparłam się całym ciałem o Peetę. Ten złapał mnie mocno i nic m\nie mówiąc zaniósł do samochodu. Z jego małą pomocą usiadłam na siedzeniu. Z trudem zapytałam:
- Co się dzieje?
- To chyba teraz. Długo to będzie trwało? - on chyba nie mówił tego do mnie.
Po kilku minutach wszystko minęło. Zawroty głowy, mroczki przed oczami ... wszystko odeszło w niepamięć.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Peetę rozmawiającego z jakimś facetem. Był cały umazany we krwi. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na sanitariuszy, którzy zabezpieczali zwłoki. Zaraz! To ... to ... to ten facet, z którym rozmawia Peeta! Podeszłam, do nich z dudniącym sercem. Peeta położył dłonie na moich ramionach i wziąwszy wdech powiedział:
- Melinda, musisz wiedzieć coś, co zmieni całe twoje dotychczasowe życie. Ty .. ty widzisz duchy. Musisz im pomóc przejść na drugą stronę. W stronę światła. Ale nie bój się. Nie jesteś w tym sama. Ja też mam dar. Nie widzę co prawda duchów, ale je słyszę. Mel, Mel powiedz coś.

Naćpana Marzeniami: Fuck yeah! Rozdział dodany. ( W KOŃCU! ) Osobiście podoba mi się tak pół na pół. A Wam?
No to teraz mam zaciesz, bo kula13 będzie miała niezłe zadanie! :) Ciekawe co wymyśli? Heheh, wiem wredna jestem, ale co tam! No przecież liczą się chęci, prawda? Niech dziewczyna się wykaże! :*
Kto oglądał Zaklinaczkę? Jim w końcu odzyskał pamięć! Chwalmy ten dzień! Jak ja go chciałam stłuc, jak powiedział do Mel, że załatwi jej lekarza. Grr ... ale już jest sweet i zajebiście między nimi :)
To co, widzimy się razem z przyjściem trzeciego rozdziału. To trzymajcie się! :*
 

16.04.2014

Prolog


Grandview, zwykłe miasteczko, do którego wkracza niezwykła dziewczyna. Melinda Gordon, tak ją zwą, lecz to ktoś więcej. Ktoś o wielkiej przyszłości. Osamotniona, opuszczona. Jednak nadal wierząca w swoje przeznaczenie.
A czymże ono jest? Czymś wielkim? Ważnym dla naszego istnienia?
Być może. Układając i poznając szlaki jej dróg, poznajemy prawdę. Uwikłaną i ukrytą w zielonych bluszczach jej samotnego serca. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który jest zwykłym człowiekiem. Miły, uprzejmy ale czy na pewno? A może tak jak ona skrywa sekrety ? Tak samo przyszły przyjaciel. Czy to ta droga? Czy właśnie oni okażą się jej wybawieniem? Krążą wokół nieznanego. Niebezpiecznego ale pisanego na ich liście życia. Muszą wypełnić misje, którą im dano. Ich własne problemy są błahostką. Dziewczyna bedzie musiała wybierać pomiędzy normalnością a nadnaturalnością? Co wybierze ? Muszą stanąć na przeciwko przeznaczeniu. Pomagając sobie mimo sekretów. Lecz czy to aby na pewno tak ma być? Czy są w stanie poświęcić siebie? Czy dadzą radę żyć, życiem innych ? A jeśli narastające problemy ich przerosną to co wtedy ? Czy będą w stanie dokonać tak trudnego wyboru? A co z uczuciami? To one są najważniejsze. Miłość, przyjaźń czy braterskie oddanie? Czy to wszystko jest tak skomplikowane? Niestety tak. Robiąc to, sprzedają swoje życie. Zadaniem ich jest, pomagać i nie opuszczać.
Radować się z tej misji. Ale to takie trudne. Muszą podejmować trudne decyzje. Decyzje, które mają wpływ nie tylko na ich życie. Decyzje, które mogą zniszczyć ich mały świat.

Od autorek:

Hej! Z tej strony Naćpana Marzeniami oraz kula13. Jak widzicie, nawiązałyśmy współpracę, z czego się bardzo cieszę. Historia ta nie jest o "Twilight" ani o Robsten. Taka mała odskocznia. Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
A jak wrażenia po prologu? Swoją drogą napisałyśmy go wspólnie i podoba nam się. Ale ważniejsza jest tu WASZA opinia w formie KOMENTARZA. Dla ułatwienia możecie komentować anonimowo. Przyjmujemy pochwały jaki i krytykę. Tak więc żegnamy się z Wami ciepło i życzymy miłych snów :-*
Wasze kula13 oraz Naćpana Marzeniami